Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/193

Ta strona została przepisana.

— Niech pan da pieniądze, ja będę grała, przyniesie mi pan szczęście! O, oto moje ostatnie sto franków...
I fałszywa margrabina wyjęła pięć sztuk złota z sakiewki, której rogi zdobne były brylantami, Oskar wydobył swoich sto franków w samych pięciofrankówkach, już zawstydzony że mięsza te nędzne talary między złoto. W dziesięć obrotów, aktorka przegrała dwieście franków.
— Nie, to za głupie, wykrzyknęła, ja dam sama bank. Trzymamy razem, prawda? rzekła do Oskara.
Fanny Beaupré wstała, a młody dependent, który wraz z nią uczuł się przedmiotem uwagi całego stołu, nie śmiał się cofnąć powiadając że jego sakiewka świeci dnem. Nie mógł wydobyć głosu, zdrętwiały język przylepił się do podniebienia.
— Pożycz mi pięćset franków, rzekła aktorka do tancerki.
Florentyna przyniosła pięćset franków, wziąwszy je od Jerzego, który ośm razy z rzędu przeciągnął w écarté.
— Natan wygrał tysiąc dwieście franków, rzekła aktorka do dependenta; bankier wygrywa zawsze, nie dajmy się kiwać, szepnęła mu do ucha.
Ludzie, którzy mają serce, wyobraźnię i temperament, zrozumieją, że biedny Oskar wyjął pugilares i dobył zeń banknot pięćsetfrankowy. Patrzał na Natana, sławnego pisarza, który zaczął z Floryną grubo stawiać przeciw bankowi.
— No, mały, zgarniaj, krzyknęła doń Fanny