Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/197

Ta strona została przepisana.

sprawy kancelarji. Chciał się zabić, pożyczyłam mu tysiąc franków, które ci bandyci Finot i Giroudeau mu wydarli. Biedne niewiniątko!
— Ależ trzeba go obudzić, rzekła Marjeta, mój brat nie żartuje, ani jego patron też.
— Obudź go jeśli możesz i zabierz go, rzekła Florentyna wracając do salonu pożegnać odchodzących.
Zaczęto tańczyć tańce tak zwane ekscentryczne, o świcie Florentyna położyła się zmęczona, zapominając o Oskarze o którym nie myślał już nikt a który wciąż spał głębokim snem.
Około jedenastej rano, straszliwy głos obudził dependenta, który, poznając wuja Cardot, sądził że się ocali z kłopotu udając że śpi i topiąc twarz w bogatych aksamitnych poduszkach, na których spędził noc.
— Doprawdy, moja Florentynko, mówił czcigodny starzec, to nie jest ani rozsądnie ani ładnie; wczoraj tańczyłaś w Ruinach i hulałaś całą noc? Ty chyba zupełnie chcesz sobie cerę zniszczyć, nie mówiąc że to jest doprawdy niewdzięcznie oblewać te wspaniałe salony bezemnie, z obcemi ludźmi, bez mojej wiedzy!.. Kto wie, co się tu działo?
— Stary potworze! wykrzyknęła Florentyna, czyż nie masz klucza aby wchodzić do mnie o każdej porze i o każdej chwili? Bal skończył się o wpół do szóstej, a ty masz okrucieństwo budzić mnie o jedenastej!...
— Wpół do dwunastej, Tytyńciu, zauważył pokornie Cardot: wstałem wcześnie, aby zamówić