Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/198

Ta strona została przepisana.

u Cheveta obiadek godny prałata... Ależ oni zniszczyli dywany, coś ty za ludzi tu przyjmowała?...
— Nie powinieneś się żalić, bo Fanny Beaupré powiedziała mi, że przyjdziesz z Camusotem i, aby ci zrobić przyjemność, zaprosiłam Tulję, du Bruela, Marjetę, księcia de Maufrigneuse, Florynę i Natana. Tak więc, będziesz miał pięć najpiękniejszych istot jakie kiedykolwiek oglądano przy świetle rampy! i zatańczą ci taniec Zefirów.
— Ależ to samobójstwo podobne życie! wykrzyknął stary. I co kieliszków potłuczonych! Co za zniszczenie! Przedpokój wygląda strasznie...
W tej chwili, miły staruszek stanął osłupiały i jakby oczarowany, podobny ptakowi urzeczonemu przez węża. Spostrzegł profil młodego ciała odzianego w czarne sukno.
— A, panno Cabirolle!... rzekł w końcu.
— No co? odparła.
Oko tancerki pobiegło w kierunku spojrzeń starowiny; kiedy poznała dependenta, chwycił ją szalony śmiech, który nietylko zdumiał starca ale zarazem zmusił Oskara do pokazania twarzy, Florentyna bowiem wzięła go za ramię i parsknęła śmiechem widząc zakłopotane miny wuja i bratanka.
— Ty tu, mój bratanku?...
— A, to twój bratanek? wykrzyknęła Florentyna na nowo wybuchając szalonym śmiechem. Nigdy mi nie mówiłeś o tym bratanku. Więc Marjeta nie wzięła cię z sobą? rzekła do Oskara, który stał skamieniały. Co on pocznie, ten biedny chłopiec?