Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/207

Ta strona została przepisana.

part, rzucając przyjacielowi spojrzenie pełne wyrzutu, wuj Cardot...
— Niema już wuja Cardot, odparł Oskar, i opowiedział scenę z ulicy Vendôme.
Pani Clapart, która czuła że nogi uginają się pod nią, usunęła się na krzesło.
— Wszystkie nieszczęścia naraz... rzekła mdlejąc.
Moreau wziął biedną matkę na ręce i zaniósł ją na łóżko. Oskar stał nieruchomy, jakby rażony gromem.
— Nie pozostaje ci nic jak zostać żołnierzem, rzekł handlarz majątków wracając. Ten cymbał Clapart nie pociągnie ani kwartału, matka zostanie bez grosza, czyż nie muszę dla niej zachować tych trochę pieniędzy, któremi mogę rozrządzać? Nie mogłem ci tego powiedzieć przy matce. Jako żołnierz, będziesz miał co jeść, i zastanowisz się nad życiem, takiem jakie ono jest dla chłopca bez majątku.
— Mogę wyciągnąć dobry numer, rzekł Oskar.
— No i co? Twoja matka spełniła swoje obowiązki wobec ciebie, dała ci wykształcenie, skierowała cię na dobrą drogę, zboczyłeś z niej, czegóż chcesz próbować? Bez pieniędzy nie można nic począć, wiesz to dzisiaj, a nie jesteś człowiekiem zdolnym zacząć karjerę zrzucając surdut i kładąc bluzę robotnika. Zresztą, matka kocha cię, czy chcesz ją zabić? Umarłaby, widząc żeś spadł tak nisko.