Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/218

Ta strona została przepisana.

podróży do Presles, wykrzyknął Józef Bridau. No i co, robił pan nowe wyprawy do Azji, Afryki, Ameryki? rzekł wielki malarz.
— Tam do kata, robiłem rewolucję lipcową, to zupełnie dosyć, bo zrujnowała mnie...
— A, pan robił rewolucję lipcową, rzekł malarz. To mnie nie dziwi, bo ja nigdy nie chciałem uwierzyć, jak mi mówiono, że ona się zrobiła sama.
— Jak wszyscy się spotykają, rzekł Léger spoglądając na pana Reybert. Ot, ojczulku Reybert, oto dependent rejenta, któremu pan z pewnością zawdzięcza posadę intendenta domu Sérisy...
— Brakuje nam Mistigrisa, dziś sławnego pod nazwiskiem Leona de Lora, i tego młodego głuptaska dość naiwnego aby opowiadać hrabiemu o jego chorobach, z których się wreszcie wyleczył, i o jego żonie, którą opuścił w końcu aby umrzeć w spokoju, rzekł Józef Bridau.
— Brakuje też hrabiego, rzekł Reybert.
— Och, myślę, rzekł smutnie Józef Bridau, że ostatnia podróż którą odbędzie, to będzie podróż z Presles do Isle-Adam na moje wesele.
— Jeździ jeszcze powozem po parku, rzekł pan Reybert.
— Żona odwiedza go często? spytał Léger.
— Raz na miesiąc, odparł Reybert. Zawsze lubi Paryż, wydała we wrześniu za mąż swoja bratanicę, pannę du Rouvre, na którą przelała wszystkie swoje uczucia. Wyszła za młodego Polaka, bardzo bogatego: hrabia Łagiński...