Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/220

Ta strona została przepisana.

— Zawsze miał gust do milionów, rzekł Jerzy z cicha uśmiechając się, zaczął sobie nabijać kieskę w Presles.
— Niech pan nic nie mówi o panu Moreau, krzyknął żywo Oskar. Zdaje mi się, że powinienby się pan nauczyć milczeć w publicznym dyliżansie.
Józef Bridau przyjrzał się chwilę oficerowi bez ręki, i zawołał:
— Nie został pan ambasadorem, ale ta rozetka mówi, że pan zrobił ładną karjerę, i to szlachetną, bo mój brat i generał Giroudeau cytowali pana często w raportach...
— Oskar Husson! wykrzyknął Jerzy. Dalibóg, gdyby nie głos, nigdybym pana nie poznał.
— A, to pan, który tak mężnie wydarł młodego de Sérisy Arabom? spytał Reybert, i któremu hrabia wyrobił urząd poborcy w Beaumont, w oczekiwaniu posady w Pontoise?...
— Tak, panie, odparł Oskar.
— A więc, rzekł wielki malarz, zechce mi pan zrobić tę przyjemność, aby być obecnym na moim ślubie w Isle-Adam.
— Z kim się pan żeni? spytał Oskar.
— Z panną Léger, odparł malarz, wnuczką pana de Reybert. To hrabia de Sérisy był tak dobry, że zapewnił mi to małżeństwo; zawdzięczałem mu już dużo jako artysta, przed śmiercią zechciał się zająć moim losom, o którym nie myślałem sam...
— Więc ojciec Léger ożenił się... rzekł Jerzy.
— Z moją córką, odparł pan de Reybert, i to bez posagu.