Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/36

Ta strona została przepisana.

les deenta, ale aby sam przyjechał tam na obiad.
— Jeżeli pan hrabia, rzekła kończąc pani de Reybert, osądził mnie ujemnie z kroku na który odważyłam się bez wiedzy męża, niech pan hrabia będzie przekonany, że informacje o jego rządcy uzyskaliśmy w sposób najnaturalniejszy w świecie; najdrażliwsze sumienie nie znalazłoby tu nic do zarzucenia.
Pani de Reybert, z domu Corroy, stała wyprostowana jak szyldwach. Bystre oko hrabiego ujrzało przed sobą twarz podziurawioną jak sito, figurę płaską i suchą, parę oczów płonących i jasnych, loczki blond przylepione do stroskanego czoła, spłowiałą taftową zieloną kapotkę z różową podszewką, białą suknię w fiołkowe groszki, skórkowe trzewiki. Hrabia poznał w niej żonę ubogiego kapitana, jakąś purytankę abonującą Kurjera Francuskiego, zajadłą w cnocie ale łasą na dobrobyt i dybiącą na tłustą posadkę.
— Powiada pani sześćset franków emerytury, rzekł hrabia odpowiadając samemu sobie, zamiast odpowiedzieć na słowa pani de Reybert.
— Tak, panie hrabio.
— Jest pani z domu de Corroy?
— Tak, Ekscelencjo, szlachecka rodzina z okolic Messin, skąd pochodzi mój mąż.
— W którym pułku służył pan de Reybert?
— W siódmym pułku artylerji.
— Dobrze, powiedział hrabia, zapisując numer pułku.