tam miłe dla biednego chłopca, ale przyszłość jego wymaga koniecznie tej podróży.
Odpowiedź ta uderzyła Pietrka, który bał się powierzyć pani Clapart swoje obawy o rządcę, tak samo jak ona nie chciała zaszkodzić synowi dając Pietrkowi pewne zalecenia, któreby zmieniły konduktora w mentora. Podczas tego zobopólnego wahania, które się wyraziło paroma zdaniami o drodze, o pogodzie, o stacjach w podróży, nie od rzeczy będzie wyjaśnić węzły, jakie łączyły Pietrka z panią Clapart, usprawiedliwiając tych parę poufnych słów, które wymienili z sobą. Często, to znaczy trzy lub cztery razy na miesiąc, jadąc do Paryża, Pietrek zastawał w La Cave rządcę, który dawał znak ogrodnikowi, widząc nadjeżdżający wehikuł. Ogrodnik pomagał wówczas Pietrkowi załadować jeden lub dwa koszyki pełne owoców lub jarzyn zależnie od pory roku, kurcząt, jaj, masła, zwierzyny. Rządca dawał zawsze Pietrkowi za fatygę, wręczając mu zarazem pieniądze na rogatkę, jeżeli przesyłka zawierała przedmioty podlegające ocleniu. Nigdy te paczki, te kobiałki, te koszyki, nie miały napisu. Pierwszy raz, który starczył na zawsze, rządca wskazał ustnie mieszkanie pani Clapart dyskretnemu woźnicy, prosząc go aby nigdy nikomu innemu nie powierzał tej cennej przesyłki. Pietrek, rojąc miłostkę między jakąś śliczną dziewczyną a rządcą, udał się na ulicę de la Cerisaie, nr. 7, w dzielnicy Arsenału, gdzie, zamiast spodziewanej młodej i pięknej istoty, ujrzał panią Clapart, której oto odmalowaliśmy
Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/39
Ta strona została przepisana.