Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/45

Ta strona została przepisana.

ciu. Wrodzona chełpliwość uczniaków, z natury trawionych żądzą błyszczenia i zaćmiewania się wzajem, oparta na tych wspomnieniach dziecięctwa, rozwinęła się ponad miarę. Może i matka zbyt chętnie przypominała sobie w domu dni, w których była jedną z królowych Paryża z epoki Dyrektorjatu. Wreszcie Oskar, który właśnie ukończył szkoły, musiał może w kolegjum bronić się przed upokorzeniami, jakiemi płacący gnębią przy każdej okazji stypendystów, o ile stypendysta nie umie wdrożyć im pewnego szacunku siłą fizyczną. To pomięszanie dawnego zgasłego blasku, minionej piękności, czułości znoszącej nędzę, nadziei pokładanych w tym synu, macierzyńskiego zaślepienia, heroicznie dźwiganych cierpień, czyniło z tej matki jedną z owych wzniosłych postaci, które w Paryżu ściągają oko obserwatora.
Niezdolny odgadnąć głębokiego przywiązania pana Moreau do tej kobiety, ani też przywiązania tej kobiety do swego protegowanego z roku 1797, Pietrek nie kwapił się z nią podzielić podejrzeniem, jakie mu świtało w głowie co do niebezpieczeństw grożących panu Moreau. Straszliwe słowa lokaja: „Dosyć mamy roboty z tem aby myśleć o sobie!“ przyszły na myśl woźnicy, jak również poczucie subordynacji wobec tych, których nazywał starszyzną. Zresztą, w tej chwili, Pietrek czuł w głowie tyleż igieł, ile jest pięciofrankówek w tysiącu franków!
Siedmiomilowa droga rysowała się zapewne jako długa podróż w wyobraźni biednej matki