Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/50

Ta strona została przepisana.

trój jego matki odgrywa znaczną rolę w drwiącym uśmiechu młodych ludzi.
— Gdybyż oni stąd poszli! powiadał sobie.
Niestety! Amaury rzekł do Jerzego, trącając laską w koła kabrjoletu:
— I ty powierzysz przyszłość tej kruchej barce?
— Tak trzeba! rzekł Jerzy fatalistycznym tonem.
Oskar westchnął widząc kapelusz nieznajomego junacko nasadzony na ucho, jakgdyby poto, aby pokazać wspaniałe, pięknie ufryzowane włosy blond, gdy on, z rozkazu ojczyma, włosy miał ostrzyżone na jeża, krótkie jak u rekruta. Próżny dzieciak miał twarz okrągłą i pyzatą, błyszczącą rumieńcem zdrowia, gdy twarz towarzysza podróży była ściągła, delikatna i blada, czoło wydatne, a pierś obleczona w kaszmirową kamizelkę. Oskar podziwiał obcisłe spodnie stalowego koloru, surdut szamerowany i ściśnięty w talji; miał uczucie, że ten romantyczny pasażer, obdarzony tyloma przewagami, nadużywa wobec niego swej wyższości, tak jak kobietę brzydką uraża sam widok ładnej. Hałas podkutych butów któremi nieznajomy dzwonił, zdaniem Oskara trochę zanadto, rozlegał mu się aż w sercu. Wreszcie, Oskar był równie nieswój w swojem ubraniu zrobionem może w domu i skrojonem ze starego garnituru ojczyma, jak ten szczęśliwy chłopiec czuł się swobodnie w swojem.
— Ten chłopak musi mieć jakieś kilkadziesiąt franków w sakiewce, pomyślał Oskar.