Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/55

Ta strona została przepisana.

wczesną inteligencję. Nieregularna twarz, zbyt oryginalna aby mogła być brzydka, była zapadła tak, jakgdyby tego szczególnego młodziana żarła bądź chroniczna choroba, bądź nędza, która jest straszliwą chroniczną chorobą, bądź wreszcie zgryzoty zbyt świeże aby je mógł zapomnieć. Ubiór jego, prawie podobny — z zachowaniem proporcji — do stroju Mistigrisa, składał się z lichego, wytartego ale czystego, dobrze wyszczotkowanego zielonkawego surduta, z czarnej zapiętej pod szyję kamizelki, z pod której zaledwie było widać czerwony fular. Czarne spodnie, równie zużyte jak surdut, wisiały na chudych nogach. Wreszcie, zabłocone buty świadczyły, że artysta przyszedł pieszo i z daleka. Szybkiem spojrzeniem objął czeluści Srebrnego Lwa, stajnie, oświetlenie, szczegóły, i spojrzał na Mistgrisa, który go naśladował ironicznym rzutem oka.
— Ładne! rzekł Mistigris.
— Tak, ładne, powtórzył nieznajomy.
— Przyszliśmy jeszcze za wcześnie, rzekł Mistigris. Czybyśmy nie mogli wsunąć jakiegoś ziemiopłodu? Mój żołądek jest jak natura, brzydzi się próżnią!
— Czy możemy iść wypić szlankę kawy? spytał młody człowiek łagodnie Pietrka.
— Nie siedźcie panowie długo, odparł Pietrek.
— Dobra, mamy kwadrans czasu, odparł Mistigris, zdradzając tem geniusz obserwacji, wrodzony paryskim urwisom.
Dwaj podróżni znikli. Dziewiąta właśnie wy-