Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/66

Ta strona została przepisana.

rzysz. Gdybyś jeszcze powiedział że pachnie wanilją, wygłosiłbyś nową myśl.
— Pan myśli, że pan żartuje, odparł Mistigris otóż, doprawdy, że to przypomina chwilami wanilję.
— Na Wschodzie... rzekł Jerzy chcąc nawiązać opowiadanie.
— Na wychodzie, mruknął pryncypał Mistigrisa przerywając Jerzemu.
— Powiadam na Wschodzie, skąd wracam, ciągnął Jerzy, kurz pachnie bardzo ładnie, ale tutaj pachnie czemś tylko wtedy kiedy się natknąć na skład pudrety jak w tej chwili.
— Pan wraca ze Wschodu? rzekł Mistigris z kpiącą miną.
— Widzisz przecie, że pan jest zmęczony, odpowiedział mu jego pan.
— Coś się pan nie opalił od słońca? rzekł Mistigris.
— Och, dopiero co wstałem z łóżka po trzymiesięcznej chorobie, której źródłem była, powiadają lekarze, niewysypana dżuma.
— Pan miał dżumę! wykrzyknął hrabia z gestem przerażenia. Pietrek, stań-no!
— Jedź dalej, Pietrek, rzekł Mistigris. Powiada pan przecież, że się nie wysypała, rzekł zwracając się do pana de Sérisy. To taka niewinna dżumka, drzemka. Dżuma konwersacyjna. Dżuma na burżujów.
— Mistigris, wtrącił pan, wysadzę cię i pójdziesz pieszo, jeżeli będziesz niemądry. Zatem, rzekł zwracając się do Jerzego, pan był na Wschodzie?