Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/73

Ta strona została przepisana.

nigdy z domu nie wypiwszy wprzód filiżanki kawy ze śmietanką.
— I nic pan nie jada potem do obiadu? Och, jak to pachnie szlafmycą! rzekł Jerzy. Kiedy nas tak bujał przed chwilą swemi orderami, myślałem że on jest sprytniejszy, szepnął pocichu do malarza; ale ściągniemy tego mydlarza znowu na ordery. — No, chłopcze, rzekł do Oskara, golnij no tę szklaneczkę nalaną dla mieszczucha, to ci dobrze zrobi na wąsy.
Oskar chciał się okazać mężczyzną, wypił drugą szlankę i zjadł jeszcze trzy placuszki.
— Dobre winko, rzekł ojciec Leger mlaskając językiem.
— Tem lepsze, rzeki Jerzy, że pochodzi z Bercy. Bywałem w Alicante, i wierzcie mi, to wino tak jest stamtąd, jak moje ramię podobne jest do wiatraka. Nasze sztuczne wina są o wiele lepsze niż naturalne. — Hej tam, Pietrek, szklaneczkę?... Szkoda, że twoje szkapy nie mogą golnąć, lepiej by ciągnęły.
— Na co im tego, już się kiwają na nogach, odparł Pietrek. Słysząc ten tani koncept, Oskar spojrzał na Pietrka z uznaniem.
— W drogę! ten okrzyk Pietrka rozległ się wraz ze strzelaniem z bicza, skoro podróżni znaleźli się w pudle.
Była jedenasta. Pogoda nieco mglista rozjaśniła się, wiatr rozpędził chmury, błękitne niebo pokazało się miejscami; toteż, kiedy powóz pietrkowy puścił się drogą, która jak wązka wstążka