Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/78

Ta strona została przepisana.

nił się po uszy i spojrzał na Mistigrisa, który zdawał się zmięszany.
— No i co, rzekł ojciec Leger, co dalej?
— Gdybym przypadkiem był sędzią, rzekł hrabia, czy nie byłoby moim obowiązkiem kazać uwięzić adjutanta Miny żandarmom z Pierrefitte i wezwać na świadków wszystkich znajdujących się tutaj podróżnych.
Te słowa przycięły Jerzemu język, tem więcej iż w tej chwili pojazd przejeżdżał koło brygady żandarmerji, której biała chorągiew powiewała, jak się mówi klasycznym stylem, na wolę zefirów.
— Ma pan za wiele orderów, aby sobie pozwolić na taką nikczemność, rzekł Oskar.
— Pociągniemy go znów za język, szepnął Jerzy do Oskara.
— Pułkowniku, wykrzyknął Léger którego słowa pana de Sérisy spłoszyły i który chciał odmienić rozmowę, w krajach gdzie pan bywał, jak ci ludzie uprawiają ziemię? Jaki mają płodozmian?
— Przedewszystkiem, rozumiesz mój zuchu, że ci ludzie zawiele palą aby się mogli zbytnio palić do rolnictwa...
Hrabia nie mógł się wstrzymać od uśmiechu. Uśmiech ten uspokoił opowiadającego.
...Ale mają osobliwy sposób uprawy, który wyda się panu zabawny. Nie uprawiają wcale, to ich sposób uprawy. Turcy, Grecy, wszystko to jada cebulę albo ryż... Dobywają opium z makówek, co im daje znaczne dochody; następnie mają tytoń, który rośnie sam z siebie, bajeczny Lataki! potem