Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/79

Ta strona została przepisana.

daktyle! mnóstwo słodyczy, które rosną bez uprawy. Pełno tam produktów, handlu! W Smyrnie robi się dużo dywanów i niedrogo.
— Ależ, rzekł Léger, jeżeli te dywany są z wełny, wełna pochodzi z baranów; aby zaś mieć barany, trzeba mieć łąki, gospodarstwo, uprawę...
— Zapewne musi być coś podobnego, odparł Jerzy, ale przedewszystkiem ryż rodzi się w wodzie, a przytem ja zawsze jeździłem nad brzegiem i widziałem tylko okolice spustoszone przez wojnę. Zresztą ja mam głęboki wstręt do statystyki.
— A podatki? rzekł stary Léger.
— A, podatki są ciężkie. Zabierają im wszystko, ale zostawiają resztę. Uderzony korzyścią tego systemu, pasza egipski zamierzał właśnie zorganizować swoją administrację w tym duchu, kiedy się z nim rozstałem.
— Ale jak... rzekł ojciec Léger, który zaczynał nic nie rozumieć.
— Jak? rzekł Jerzy. Poprostu są urzędnicy, którzy zagarniają zbiory zostawiając fellahom ściśle tyle aby mogli wyżyć. Toteż, przy tym systemie, niema pisaniny ani biurokracji, tej plagi Francji... Ot, co.
— Ale na jakiej zasadzie? rzekł dzierżawca.
— To kraj despotyzmu i koniec. Czy pan nie zna pięknego określenia despotyzmu u Monteskiusza? „Jak dziki, ścina drzewo u samych korzeni, aby zerwać owoc“...
— I nas chcą doprowadzić do tego, rzekł Mistigris, ale póty dzban wodą kosi...