Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/8

Ta strona została przepisana.

o Dammartin, tak porządnie prowadzone, iż Touchardowie, jego sąsiedzi, których Petites-Messageries mieszczą się naprzeciwko, nie próbowali pchnąć swego dyliżansu na tę linję.
Mimo iż odjazd do Isle-Adam miał się odbywać o stałej godzinie, Pietrek i jego kolega uprawiali na tym punkcie pobłażliwość, która, o ile jednała im sympatje ludzi miejscowych, o tyle ściągała na nich gromy ze strony obcych, przywykłych do regularności wielkich linji publicznych; ale dwaj woźnice tego wehikułu — pół-dyliżansu, pół-kukułki — znajdowali zawsze obrońców w stałych klientach. Popołudniu, odjazd o czwartej odwlekał się do wpół do piątej, rano zaś, mimo że naznaczony na ósmą, nigdy nie odbywał się przed dziewiątą. System ten był zresztą nader elastyczny. W lecie — złoty czas dla dyliżansów! — prawo odjazdu, surowe dla obcych, uginało się jedynie dla miejscowych. Ta metoda pozwalała Pietrkowi sprzedać dwa razy jeden bilet kiedy tubylec przyszedł wcześnie pytać o miejsce zajęte przez przelotnego ptaka, który, nieszczęściem, się spóźnił. Giętkość ta nie znalazłaby z pewnością łaski w oczach purystów, ale Pietrek i jego kolega usprawiedliwiali ją ciężkiemi czasami, stratami jakie ponosili w zimie, koniecznością obejrzenia się za lepszym wehikułem, wreszcie ścisłem przestrzeganiem prawa wypisanego na karteczkach których bardzo skąpe egzemplarze wydawano jedynie przelotnym podróżnym natyle upartym aby się ich domagać.