— Czyż wielki malarz jest kiedy żonaty w podróży? zauważył Mistigris.
— Więc to jest wasza pracowniana moralność!... wykrzyknął naiwnie hrabia.
— Czy moralność dworów, na których pan otrzymał swoje ordery, jest lepsza? rzekł Schinner, który odzyskał zimną krew, zmąconą na chwilę tem, iż hrabia tak dokładnie wiedział o zamówieniach Schinnera.
— Nie prosiłem o żaden, odparł hrabia, i sądzę że na wszystkie uczciwie zasłużyłem, odparł hrabia.
— Uczciwych psy gryzą, bąknął Mistigris.
Pan de Sérisy nie chciał się zdradzić, przybrał dobroduszny wyraz twarzy spoglądając na dolinę Groslay, która się odsłania kiedy się jedzie do Patte-d’Oie gościńcem z Saint-Brice, zostawiając po prawej drogę do Chantilly.
— Czy Rzym to takie piękne jak powiadają? spytał Jerzy wielkiego malarza.
— Rzym jest piękny jedynie dla tych którzy kochają, trzeba mieć w sercu miłość aby się tam dobrze czuć, ale jako miasto wolałem Wenecję, mimo że omal mnie tam nie zamordowano.
— Dalibóg, rzekł Mistigris, gdyby nie ja, byłby pan ładnie wdepnął. To ten przeklęty kawalarz lord Byron narobił całego bigosu. Och, ależ ten djabelski Anglik był wściekły!
— Sza! rzekł Schinner, nie chcę, aby kto wiedział o mojej przeprawie z lordem Byronem.
— Niech pan w każdym razie przyzna, od-
Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/82
Ta strona została przepisana.