Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/87

Ta strona została przepisana.

oko nie wiem gdzie... Ten Uskok posługiwał się bardzo celnie okiem które mu zostało, i możecie mi wierzyć, kiedy wam powiem, że miał oko na wszystko. „Nigdy, powiadał mój Czyściel, nie opuszcza swojej żony. — Gdyby potrzebował kiedy pańskiej pomocy, zastąpiłbym pana w przebraniu; to sztuczka, która ma zawsze powodzenie w naszych teatrach“, odparłem. Za długo byłoby opisywać wam najrozkoszniejszy czas mego życia, to znaczy trzy dni, które spędziłem w oknie wymieniając spojrzenia z Zeną i zmieniając bieliznę co rano. Było to tem bardziej emocjonujące, że każdy ruch stawał się znaczący i niebezpieczny. Wreszcie Zena uznała widocznie, że jedynie cudzoziemiec, Francuz, artysta, zdolny jest robić do niej słodkie oczy wśród przepaści które ją otaczają: że zaś nienawidziła swego okropnego piraty, odpowiedziała na moje spojrzenia oczami zdolnemi przenieść człowieka bez skrzydeł do raju. Dochodziłem wyżyn don Kiszota. Płonę! płonę! Wreszcie, wykrzyknąłem: Więc dobrze, ten stary mnie zabije, ale pójdę! Skończyły się studja, pejzaże, studjowałem domek Uskoka. W nocy włożyłem najwonniejszą bieliznę, mijam ulicę, i wchodzę...
— Do domu? rzekł Oskar.
— Do domu? powtórzył Jerzy.
— Do domu, odparł Schinner.
— Do kata, z pana tęgi zuch, wykrzyknął ojciec Leger, jabym nie poszedł...
— Tem bardziej, żebyś pan nie przelazł przez drzwi, odparł Schinner. Wchodzę tedy, do-