Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/90

Ta strona została przepisana.

Uskoka spadkobiercom i sędziom, wyszła cało, jedynie kosztem dwóch lat klasztoru, gdzie siedzi jeszcze. Pojadę robić jej portret, bo za kilka lat wszystko pójdzie w niepamięć. Oto jakie głupstwa popełnia się w ośmnastu latach.
— I pan mnie zostawił bez grosza w locandzie w Wenecji, rzekł Mistigris. Pojechałem z Wenecji do Rzymu szukać pana, smarując po drodze portrety po pięć franków sztuka, a i tych mi nie płacono: ale to moje najpiękniejsze czasy!
— Wyobrażacie sobie myśli, jakie mnie oblegały w dalmackiem więzieniu, bez żadnych znajomości, mającego stawać przed dalmackiemi Austrjakami, pod grozą że mi utną głowę za to żem się przeszedł dwa razy na spacer z kobietą która się uparła trzymać cały czas przy sobie odźwierną. To los! wykrzyknął Schinner.
— Jakto, rzekł naiwnie Oskar, to się panu naprawdę zdarzyło?
— Dlaczego nie miałoby się zdarzyć panu, skoro zdarzyło się już raz, w czasie francuskiej okupacji w Ilyrji, jednemu z naszych najurodziwszych oficerów artylerji? rzekł filuternie hrabia.
— I pan uwierzył artylerzyście? odrzekł również filuternie Mistigris.
— I to wszystko? spytał Oskar.
— Cóż pan chce, odparł Mistigris; nie może przecież panu powiedzieć, że mu ucięto głowę.
— Proszę pana, czy są fermy w tym kraju, spytał ojciec Léger. Jak tam stoi uprawa?
— Hodują maraskino, rzekł Mistigris, roślinę