Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/96

Ta strona została przepisana.

Przykro mu było uwierzyć, aby jego rządca mógł maczać palce w podobnej zmowie.
Pietrek przyszedł aby dać pić koniom. Hrabia sądził, że woźnica będzie jadł śniadanie z oberżystą i rolnikiem; otóż, po tem co usłyszał, bał się jakiejś niedyskrecji.
— Wszyscy ci ludzie są w zmowie przeciw nam, to dobry uczynek pokrzyżować ich plany, myślał.
— Pietrek, rzekł z cicha do woźnicy zbliżając się, przyrzekłem ci dziesięć ludwików za zachowanie tajemnicy, ale jeżeli nadal zataisz moją podróż (a będę wiedział, czyś nie wymówił mego nazwiska, ani nie uczynił najmniejszego znaku, który mógłby je zdradzić aż do wieczora, komukolwiek, gdziekolwiek, nawet w samem Isle-Adam) dam ci jutro, kiedy będziesz przejeżdżał, tysiąc franków na wykupno nowego wehikułu. Toteż, dla większej pewności, rzekł hrabia klepiąc pobladłego ze szczęścia Pietrka po ramieniu, nie siadaj do śniadania, zostań przy koniach.
— Panie hrabio, ja pana dobrze rozumiem, oho! to niby względem ojca Léger?
— Dla wszystkich, odparł hrabia.
— Niech pan hrabia będzie spokojny... — Spieszmy się, rzekł Pietrek otwierając drzwi do kuchni, jesteśmy zapóźnieni. Słuchajcie, ojcze Léger, wiecie że mamy górę przed sobą, ja nie jestem głodny, będę jechał wolno, to wam dobrze zrobi przejść się trochę.
— Ależ to gorączka ten Pietrek! rzekł ober-