Strona:PL Balzac - Pierwsze kroki; Msza Ateusza.djvu/98

Ta strona została przepisana.

Ojciec Léger i hrabia zachowali milczenie, które wzięto za znak zgody, zaczem dwaj bajarze zamilkli oddając się paleniu.
Oskar, podrażniony tem że go nazwano chłopczyną, rzekł podczas gdy dwaj młodzi ludzie zapalali cygara:
— Jeżeli nie byłem adjutantem Miny, proszę pana, jeżeli nie byłem na Wchodzie, to może jeszcze będę. Karjera, do której mnie przeznacza rodzina, oszczędzi mi, mam nadzieję, przykrości podróżowania w kukułce, kiedy będę w pańskim wieku. Skoro będę wybitnym człowiekiem i raz zajmę stanowisko, potrafię je utrzymać...
Et caetera punetam! rzekł Mistigris udając głos zachrypłego kogucika, który uwydatnił jeszcze śmieszność odezwania się Oskara, bo biedny chłopak znajdował się w okresie kiedy zarost puszcza a głos nabiera męskości. Widzę, dodał Mistigris, że pan jest przy nadziei.
— Na honor! rzekł Schinner, konie nie uciągną tylu kawałów.
— Pańska rodzina obmyśla dla pana karjerę, a jaką? spytał poważnie Jerzy.
— Dyplomację, odparł Oskar.
Trzy parsknięcia śmiechem buchnęły jak trzy race z ust Mistigrisa, wielkiego malarza i ojca Léger. Sam hrabia nie mógł się wstrzymać od uśmiechu. Jerzy zachował spokój.
— Na Allaha! niema się z czego śmiać, rzekł pułkownik do śmieszków. Tylko, młody człowieku, dodał zwracając się do Oskara, mam wrażenie, że