Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/101

Ta strona została przepisana.

dzieścia piąć tysięcy Chińczyków!) jechać tam, gdzie przeprawa i powrót są tak trudne, tam gdzie jest szalona konkurencja, to mi się wydaje szaleństwo. Puścić się na szukanie nowego Uralu, nowego Sacramento, gdzieby się było pierwszym, to mi się wydaje możliwe i tobym zrobił wraz z nim, gdybym miał o dziesięć lat mniej. Myślałem o tem przed dwudziestupięciu laty; pani de Berny powstrzymała mnie: gdyby żyła, mogłaby potwierdzić, że w r. 1829 mówiłem jej, że muszą być kupy złota w górach nie wyzyskanych i nie przeszukanych dotąd.
Chciałbym móc ci powiedzieć coś pocieszającego co do mojej przyszłości, ale wszystko waha się i to ku gorszej stronie. Wrócę niebawem, i zapewne sam. Dowiesz się o tem w najbliższym liście.

DO PANIEN ZOFJI I WALENTYNY SURYILLE, W PARYŻU
Wierzchownia, kwiecień 1849
Moje drogie siostrzeniczki!

Bądźcie tak dobre wsunąć w pierwszy list, który napisze do mnie mama albo babcia, dokładny i jasny przepis, tak dokładny i jasny abyśmy go mogli wytłumaczyć kucharzom-mużykom: 1° sos pomidorowy wymyślony przez waszą matkę, i aby był zupełnie taki jak ten który się jada u was; 2° puree cebulowe, takie jak robiła Ludwika u babci, bo tutaj, widzicie, żyjemy niby w wielkiej pustyni, i aby przełknąć kawałek wołu, który cały kosztuje tylko sto franków, oraz barana, trzeba wszystkich finezyj kuchni paryskiej.
Bądźcie dumne, Zosiu i Walentynko, że czyniąc to, będziecie dobrodziejkami kraju całkowicie pozbawionego cielęcia; to znaczy cielęcia jadalnego, bo krowy mają tu cielęta jak wszędzie, ale te cielęta odznaczają się republikańską chudością. Wół, taki jak go się spotyka w Paryżu, jest mitem; wspomina się go we śnie; w rzeczywistości, mamy tu mięso liczące dwadzieścia lat, łykowate, którem