rokowi 1848, jak wszyscy ci, którzy od niego umarli albo umrą. Jedynie moje końskie zdrowie sprawia kłopot władczyni ludzkości; należą do opozycji, która zowie się życiem. Pod wpływem zgryzot z owego lutego, który poderwał finanse i literaturę, wywiązał się u mnie przerost serca (zachowaj to w tajemnicy przed matką!) Nie mogłem chodzić szybko ani iść bodaj trochę pod górę. Wreszcie tutaj doszedłem do tego że nie mogłem się czesać bez duszności i bicia serca; dwa razy były ataki zupełnej dusznicy. Niepodobna mi wejść na schody, chyba z największemi ostrożnościami; toteż konieczne było oddać się w ręce lekarzy. Szczęściem jest tutaj jeden z najlepszych uczniów słynnego Francka, oryginału mego Lekarza wiejskiego; po moim ostatnim ataku poradziłem się go. On i jego syn rozpoznali „prostą hypertrofię“, i zgodnie ręczą za moje wyzdrowienie. Ale zato siedzę w lekarstwach! Na jak długo, Bóg to wie! Bądź co bądź, niepodobnaby mi zrobić bez niebezpieczeństwa ośmiuset mil, które mnie dzielą od Paryża, dopóki nie będę zupełnie wyleczony. Te straszliwe duszności chwytają mnie przy lada irytacji, przy silniejszem wzruszeniu; trzeba aby w mem życiu wszystko było różowego koloru. Przykrości, o których wiesz, były początkiem choroby; potem katastrofy roku 1848, który mi zabrał robót na sześćdziesiąt tysięcy, na które liczyłem; straty, które pani Hańska poniosła tutaj i które odmieniły szczęśliwą fizjognomję moich spraw, — wszystkie te przykrości dokończyły mnie.
Tę straszliwą chorobę, straszliwą dla człowieka żywego jak ja (bo czy to znaczy żyć, musieć uważać na wszystko, na najmniejszy wyraz uczuć, na żywsze słowo, szybszy krok?), obciążył, od dwóch tygodni, haracz, który spłacam klimatowi. Aż dotąd, nie czułem straszliwego działania tego azjatyckiego klimatu. To przerażające! Mam migreną codzień, śpię z ustawicznym bólem głowy, Azja śle nam wiatry nasycone zupełnie innemi składnikami niż aura europejska. Ale, jak ci mówiłem, obaj doktorzy Knothe ręczą za moje wyleczenie, a przyznam ci się, mniej dobrze byłbym pielęgnowany w Paryżu, niż tutaj, gdzie wszyscy mają dla mnie uczucia tak
Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/104
Ta strona została przepisana.