Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/106

Ta strona została przepisana.
DO TEJŻE
Wierzchownia, 21 czerwca.
Droga Lauro!

Czekam odpowiedzi na dwa listy, które pisałem do matki, a zwłaszcza pilnej odpowiedzi od pana Gavault. Wy, w waszym Paryżu, tak nieświadomym wszystkiego co poza nim, nie macie pojęcia, że wasze odpowiedzi idą do mnie dwadzieścia do dwudziestu pięciu dni, gdy moje listy dochodzą was w dziesięć dni.
Zwlokłem dwa tygodnie z odpowiedzią, droga siostro, bo przeszedłem straszliwy atak. Moja choroba serca (nie mówiąc o bólach żołądka, które są jej następstwem) doszła do tego stopnia nasilenia, że musiałem się oddać w ręce tutejszych lekarzy. Zbadali mnie i ustalili doskonale chorobę; nazwali ją, aby mnie nie przerażać, „hipertrofją prostą“. Ojciec był zdania aby podjąć kurację, wbrew mniemaniu syna, który, przejęty naszemi francuskiemi pojęciami, uważał mnie za straconego. Po półtora miesiącu leczenia — leczenia które polega na przywróceniu krążenia krwi żylnej i na oczyszczeniu jej, zważywszy że się zagęściła i że pletora była spowodowana brakiem równowagi między krwią tętniczą a żylną, — przyszedł okres leczenia, skazujący mnie na spożywanie dwa razy dziennie czystej cytryny; obecnie mam to rozpocząć na nowo. Otóż, pewnego pięknego ranka, wybucha takie zaburzenie w plexus solarus, że walę się niby rażony piorunem na kanapę, chwytają mnie wymioty, w których zdaje się że oddam ostatni dech. Głowa moja ważyła miljony kilogramów; dziewięć godzin nie mogłem nią ruszyć; następnie, kiedy chciałem wykonać ruch, uczułem bóle i zawroty takie, że, aby je wytłumaczyć, trzebaby porównać moją głowę do kopuły św. Piotra i wyobrazić sobie bóle podobne do dźwięków, któreby się rozlegały w obszarze tej kopuły. Miałem wrażliwość na ból niezmiernie wzmożoną. Lekarz nie odstępował mnie, bał się gorączki gastrycznej. Przyszedł drugi atak wymiotów,