Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/110

Ta strona została przepisana.
DO PANI LAURY SURVILLE, W PARYŻU
Wierzchownia, 20 października 1849.
Droga siostro!

Jeżeli jesteś zdziwiona że tak późno otrzymujesz ten list, zmartwisz się słysząc o przyczynie opóźnienia; tylko, jeżeli kochasz matką i brata, nie mów ani słowa o tem matce, to byłby dla niej straszliwy cios.
Objawiło się u mnie to, co lekarz nazywa gorączką cephalgiczną przerywaną; to okropne! Bal się przy każdym napadzie, że przyjdzie zapalenie mózgu. Miałem ostatni napad przed trzema dniami; trwało to więc trzydzieści trzy dni. Chudy jestem jak w 1819, zostało jednak trochę brzucha, bo był tak wielki, że to jest ostatnie schronienie tuszy zaatakowanej przez chorobę. Wkońcu gorączka ustąpiła sześciu dawkom chininy dziennie, zmieszanej nie wiem z czem. Febry w tym kraju są sławne; kiedy się złapie febrę mołdawską, zastają ślady na całe życie. Oczywiście, podróż do Moskwy zaniechana. Piszę do ciebie pierwszego dnia rekonwalescencji.
...Powiedz zatem matce, że, jeśli nie wracam, to że zapewne mam nadzieję zakończyć szczęśliwie moją podróż (i nie będzie to zupełnie bez podstaw); że lepiej jest dla mnie zostać jeszcze miesiąc lub dwa, niż wracać poto aby jechać znowu. Dodaj, że rzeczy idą może lepiej niż sam mówię, słowem, przyrządź to tak, aby nie domyślała się prawdy.
...Czy wiesz, co to są rządcy w Rosji? Przez dwadzieścia pięć lat, hrabina miała tylko rachunki wychodzące na zero z majątku, który, puszczony w dzierżawę, daje dziś dwadzieścia ośm tysięcy franków czynszu. Brakuje w tym kraju rąk: Beauce, której nie trzeba nawozić; toteż co się dzieje? Tego roku obrodziła wspaniała pszenica; i ot, przyszło jakieś ziele, które było mocniejsze od zboża, zdusiło pszenicę i wyrosło na jej miejscu. Widziałem tę trawę: była wyższa odemnie, ze złotemi kłosami, w których nie było nic; zjadła przeszło połową zbioru. To istna szarańcza.