Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/113

Ta strona została przepisana.

bu; jak powiedział Napoleon, wszystko się płaci na ziemi, nic nie jest skradzione. Uważam nawet, że bardzo tanio zapłaciłem. To prawie nic dwadzieścia piąć lat pracy i walk, aby kupić przywiązanie tak wspaniałe, tak promienne, tak pełne. Oto czternaście miesięcy żyją tutaj w pustyni — bo to jest pustynia — a wydaje mi sią, że spłynęły jak sen, bez godziny nudy, bez jednej sprzeczki, i to po pięciu łatach wspólnych podróży i szesnastu łatach stałej znajomości. Jedyne przyczyny niepokoju to nasze zdrowie i interesy.
...Wyjazd mój oznaczony, czekam tylko sanny; w tej porze niepodobna jest puszczać się w drogą, zanim śnieg nie dojdzie pewnej wysokości i nie zyska pewnej konsystencji, inaczej mógłbym zostać dwa tygodnie lub miesiąc w jakiej wiosce zrobiwszy sto mil. Mieliśmy wczoraj śnieg, ale lichy, topniał. To grozi głodem w tym kraju kiedy śnieg nie spadnie na grunt ścięty dziesięcioma stopniami mrozu, a zimna się jeszcze nie zaczęły... Mam nadzieją być w Paryżu z końcem stycznia; sprawy moje wymagają tego, ale sprawy tutejsze idą przed wszystkiem.

DO PANI DE BALZAC W SURESNES.
Wierzchownia, 10 stycznia 1850.
Droga matko!

Otrzymałem twój ostatni list, poczciwy długi list, taki jak lubimy. Gospodarze moi mają pewne życzenia tyczące loterji narodowej, i mam nadzieją, że ten list przyjdzie jeszcze na czas; z chwilą gdy go dostaniesz, załatw szybko zlecenie wyłuszczone w dołączonej notatce.
Od czasu jak do ciebie pisałem, przebyłem znów prawdziwą chorobą na tle strasznego bronchitu; myślałem że już padną tutaj, wypluwszy moje płuca. Musiałem zostać dziesięć dni w pokoju, nie wychodząc, a nawet w łóżku, ale te panie dotrzymywały mi towarzystwa z uroczą dobrocią, nie zrażając się moim pięknym sposo-