bem plucia, który znasz. Pocą się tak, że myślałem że duszą wypocą; och, bardzo cierpiałem. Ale wygrzebałem się jeszcze raz, i sądzą nawet że zaaklimatyzowałem sią; bóle głowy i wszystkie cierpienia aklimatyzacji ustały. Dopiero od trzech czy czterech dni odzyskałem zdrowie; bądź co bądź, chroniczna choroba nurtuje ciągłe. Doktór ma rozpocząć leczenie za dwa dni; będę je prowadził do ostatniej chwili, bo jestem na wyjezdnem. Nim opuszczą Rosją, mamy się wybrać na kontrakty do Kijowa; skorzystam z tego, aby, załatwić moje sprawy paszportowe.
Podróż zaczyna się 15-go stycznia. Trzeba wynająć dom, wysłać tam powozy, konie, naczynie, kuchnię, łóżka, meble, etc. Wrócimy w pierwszych dniach lutego, i wówczas puszczę się ku ulicy Fortunée, co będzie bardzo trudno, bo śniegi tak zasypały koleje, że pociągi nie idą codzień i droga jest pewna dopiero za Dreznem. Groziło to, że można utknąć na tydzień w szczerem polu; mimo to mam nadzieję, że dobiję do Paryża w połowie lutego, o ile nie zajdą nieprzewidziane wypadki jak to bywa w tej porze roku.
...Pokonaliśmy tutaj wielkie przeszkody, ale jeszcze zostały wielkie i nie wiem czy na kontraktach wszystko będzie skończone. Przypuściwszy że rzeczy ułożą się szczęśliwie, będziesz mogła domyślić się ich obrotu z tego co ci napiszę o sprawie ulicy Fortunée.
Nie mogę przejść ani dwudziestu schodów; choroba, mimo że stanęła, wciąż się przypomina. Co bądź się stanie, będę musiał wrócić tutaj, aby dokończyć leczenia.
Muszę cię pożegnać; hrabia namyślił się z przyczyny śniegu wysłać kozaka dzień naprzód, a ja nie wiedziałem o tem.
Otrzymałem dziś wieczór, droga matko, twój list z 3 stycznia: dwadzieścia trzy dni, które szedł, mogą ci objaśnić w jakim stanie są drogi. Są zupełnie niemożliwe z powodu mrozów; mamy 30 stop-