ani udzielnych władców w Rosji, tak jak niema książąt Burgundji, Akwitanji, Bretanji, ani hrabiów Szampanji we Francji. Chanat był jednem z największych mocarstw ziemi. Obejmował w średnich wiekach dobre dwie trzecie kuli ziemskiej. Została z tego tylko ceremonja ogłaszania przy dźwiękach trąby: „Królowie ziemi mogą jeść obiad“, kiedy władca azjatycki wstawał od stołu; ceremonjał, który wydaje nam się śmieszny zastosowany do chana Chiwy, ale który daje pojęcie o potędze barbarzyńskiego cesarza, od którego zawiśli byli carowie. Wielki chan był niedościgły pośród swoich pustyń, a historja jego panowania, jego polityka, były z pewnością szkołą polityczną dzisiejszej Rosji.
Poznawszy Rzym katolicki, czułem gorące pragnienie poznania Rzymu greckiego. Petersburg jest miastem w kołysce, Moskwa ma wiek męski, ale Kijów, to jest wieczne miasto Północy. Ciekawość moja, wyznaję, była wszakże jedynie upozorowaniem mego pragnienia. Prawdziwa i głęboka pobudka tkwiła w przyjaźni trwającej już piętnaście lat: pragnąłem odwiedzić w ich własnym domu przyjaciół, których spotykałem zawsze gdzieś na szerokich gościńcach świata. Słyszałem o stepach, o chłopach, o rządcach, o saniach, o Żydach, o małżeństwie cywilizacji z barbarzyństwem, w takich słowach, w tak fantastycznej postaci, że Ukraina zdała mi się jedynym krajem w świecie, gdzie mógłbym ujrzeć zupełnie nowe rzeczy i nowych ludzi. Cala ta część cesarstwa rosyjskiego jest zresztą najmniej znana. Ale co za podróż, zwłaszcza dla kogoś, kto znał Harela i kto słyszał jego odyseję, wówczas gdy, jako kornak panny Georges, zamierzył wtajemniczyć Kozaków z nad Dniepru w piękności tragedji francuskiej i w brzydotę nowoczesnego dramatu. Liszt, Berlioz, ostatni podróżnicy z wielkiej rodziny artystów, nie rzekli mi ani słowa o swoich przeprawach w tem wielkiem cesarstwie, gdzie ściągnęli srogie podatki swemi knutami dyrygentów. Uderzony doskonałą zgodą między ludem a carem, Berlioz zrozumiał z pewnością, że nie ma nic do roboty w kraju tak pełnym harmonji; co za wspaniały akord organów płynie między Ar-
Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/30
Ta strona została przepisana.