Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/40

Ta strona została przepisana.

ności w ważnych kwestjach ceramiki. Słowem, gawędziliśmy przez dwadzieścia cztery mile bez przerwy.
Nasz przyjazd do Hanoweru określał się w miarę jak mijaliśmy stacje. Wreszcie mogliśmy, ku wielkiemu zdziwieniu Niemców, już na nogach o tej wczesnej porze, spaść jak piorun, w wielkim galopie koni dyszących jak lokomotywa, przed stację w chwili gdy rozlegał się ostatni dzwonek. Stał się cud; ale to jedynie dzięki długości ostatniej stacji, która ma, zdaje mi się, cztery mile; gdybyśmy mieli przeprzęgać jeszcze raz, wszystko byłoby przepadło; ten olbrzymi wydatek byłby poszedł zupełnie na marne. Ale, dzięki dukatowi w zlocie na piwo, ostatni pocztyljon jechał jak nasza poczta do Bordeaux, która robi miejscami pięć mil w godzinę; droga jest zresztą plaska jak ćwiartka papieru. Byliśmy o trzeciej popołudniu w Berlinie, nazajutrz rano we Wrocławiu, a około drugiej pożegnaliśmy się z doktorem przy odnodze idącej do Wiednia: ale ten uroczy człowiek wynalazł wśród pasażerów brata konsula rosyjskiego w Krakowie, który udawał się do Krakowa i któremu mnie powierzył. To uprzejme przekazywanie mnie z rąk do rąk, które towarzyszyło mi aż do Brodów, pozwoliło mi podróżować bez niepokoju. Ten Rosjanin, adjutant, zdaje mi się gubernatora wileńskiego, był dla mnie pełen względów. Wszelako, ponieważ nie jechaliśmy w tym samym wagonie, musiałem sam jeden rozwinąć niewiarygodną siłę mimiczną, na szczęście bowiem, będąc na peronie i widząc jak przewożą bagaże idące do Wiednia, ujrzałem moją walizkę, którą pakowano do pociągu wiedeńskiego. Natychmiast zacząłem walić laską w walizę krzycząc: „A moi! A moi! Mislowitz! Krakau!
Nic tak nie dziwi Niemców jak francuski hałas; to jest dla nich coś tak niezwykłego, tak bardzo niskiego, tak sprzecznego z ich obyczajem, iż budzą się ze swej zadumy absolutnie tak, jak na krzyki „Gore“! widzi się w oknie małego miasteczka wszystkie głowy; ciekawość bowiem bije z wszystkich tych dobrodusznych twarzy i rozpala ich oczy. Mimo to, w Heidelbergu, w Lozannie,