policmajstra, który, nie mając urzędowego blankietu na przepustkę pocztową, nie chciał mi dać pozwolenia pisanego ręką. Nic nie mogło go ugiąć; przyszedł mi wytłumaczyć, że mu jest bardzo przykro, ale że nie może nic uczynić wbrew przepisom. Od dwóch miesięcy żąda druków i druki nie przychodzą. W tem jest cała Rosja. Słuchać, słuchać mimo wszystko, słuchać z niebezpieczeństwem życia, słuchać nawet gdy posłuszeństwo jest niedorzecznością i sprzeciwia się instynktowi. Po okresie głębokiej niesubordynacji ludzi i myśli we Francji, szczególnie uderza ślepe posłuszeństwo Rosjan. To znamienne posłuszeństwo stanowi zasadniczą różnicę między Rosją a Polską. Polak nie może ścierpieć władzy: chce rozkazywać, a nie słuchać. Ta bezgraniczna niepodległość polskiej natury, jej burzliwość, rozciąga się na wszystko w życiu, rozluźnia węzły rodzinne; nigdzie więcej niż w Polsce nie widzi się procesów między członkami jednej rodziny. Kraj dyscypliny, Słowianin posłuszny, musiał pożreć Słowianina niesfornego, kraj któremu uległość była wstrętna. Dyscyplina była źródłem wielkości Rzymu, a ślepe posłuszeństwo wodzom było racją europejskiego podboju przez wielkie hordy północne. Dyscyplina wydała Europę na chwilę Napoleonowi, a jeżeli później, w czasie nie do przewidzenia, Rosja zaleje świat, będzie zawdzięczała wszystko swojemu duchowi posłuszeństwa. Jak to wytłumaczę niebawem, ujrzycie, że żaden naród w świecie nie jest lepiej zorganizowany do podbojów. To też każdy inteligentny człowiek musi wzdychać nad obecnym brakiem dyscypliny we Francji, gdzie dyskutuje się wszystko, gdzie ludzie gotowi są przeczyć wszystkiemu, gdzie niekonsekwencje polskiej natury są we wszystkich mózgach, gdzie każdy chce być czeinś wyższem, tak jak, za Cesarstwa, każdy chciał być pułkownikiem; gdzie stwarza się teorje, aby mieć pozory do buntu.
Odmiana naszego narodowego charakteru powinna dać do myślenia, kryje bowiem w sobie wszystkie nieszczęścia Polski. Czemu, jeśli nie wadzie ducha narodowego, można przypisać zniszczenie — dziś zupełne — narodu wybitnie wojennego, który liczył, blisko
Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/57
Ta strona została przepisana.