Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/86

Ta strona została przepisana.

Jak my żałujemy domu, tej szelmy bonbonierki, która pochłonęła czterysta tysięcy franków! Co możnaby dziś zrobić z czterystoma tysiącami franków! Prawda, że jeszcze winni jesteśmy sto tysięcy...
Wszystko jest rozpaczliwe! Bo wyobraź sobie, że z tego kraju nie można wysyłać pieniędzy. Nie licząc zakazu cesarza, żydzi biorą piętnaście i dwadzieścia od sta prowizji; tak, że gdyby nawet chciało się i mogło, toby była ruina! Niema się wyobrażenia o chciwości tutejszych żydów. Szylok przy nich jest figlarnem niewiniątkiem. Pomyśl, że chodzi tylko o zmianę. Co do pożyczki, to biorą czasami pięćdziesiąt od sta, i to jeden żyd od drugiego.

DO PANI DE BALZAC W SURESNES
Wierzchownia, luty 1849.
Droga matko!

Skarżysz się na moje milczenie, a przecież, jeżeli dobrze rachuję, pisałem do ciebie najmniej siedem razy od mego wyjazdu. Pozatem, nie wiesz że poczta kosztuje bardzo drogo w tym kraju, że płacą tutaj porto za listy które wysyłam, płacą za te które otrzymuję, a są zbyt delikatni aby mi wspominać o tem. Otóż, ja jestem tutaj jedynie gościem, wspaniale, królewsko przyjmowanym, ale tylko gościem, który nie może nadużywać gościnności.
Wydaje ci się szczególne, że ja nie piszę do moich siostrzenic. I to ty, ich babka, masz tego rodzaju pojęcia o etykiecie rodzinnej! Ty uważasz, że twój syn, pięćdziesięcioletni, obowiązany jest pisywać do swoich siostrzenic! Dziewczęta powinny się czuć bardzo zaszczycone i bardzo szczęśliwe kiedy do nich nakreślę kilka słów; piszę do nich kiedy mam czas, ich listy są zresztą bardzo mile i zawsze robią mi przyjemność.
To co mi piszesz o położeniu Surville’a jest rozpaczliwe! Do-