Strona:PL Balzac - Podróż do Polski.djvu/87

Ta strona została przepisana.

myślałem się, że od roku nie spoczywa na różach, i bardzo mi przykro, że jeszcze nie mogę przyjść mu z pomocą.
Surville, tak bogata inteligencja, tęgi i dzielny pracownik, nękany losem, jak ja byłem przez dwadzieścia lat! Ale ja byłem sam, a on ma żonę i dzieci, i żona jego jest moją siostrą, a córki jego to moje siostrzenice! Jakże żałuję, że podjąłem sprawy domu przy ulicy Fortunée tak kosztownie! Jestem winien jeszcze siedemdziesiąt tysięcy franków, a siedemdziesiąt tysięcy franków, przy obecnym kursie renty, to dziś majątek, w chwili gdy wszystkie źródła zawiodły naskutek bezrobocia literackiego!... Kiedy pomyślę, że, gdyby nie Souverain, który mi pożyczył pięć tysięcy franków, nie byłbym mógł wyjechać, i że te pięć tysięcy franków płatne sq w kwietniu! Wesołe! Ale na co zda się jęczeć; trzeba zapłacić, i postaram się to uczynić.
Bywaj zdrowa, droga matko, bo mam dużo do pisania, a jutro jest dzień pocztowy. Wszystko co ci mogę jeszcze powiedzieć, to abyś dbała o siebie, nie dręczyła się, i abyś brała, we wszystkiem co się mnie tyczy, omnibusów i fijakrów ile wlezie. Kiedy mówię we wszystkiem co się mnie tyczy, wiesz dobrze że mówię i o sprawach hrabiny, i ona też pragnie abyś się jaknajmniej trudziła.
Na biedną hrabinę spada jedno nieszczęście po drugiem: nietylko dotknęły ją dwa pożary, ale jeszcze ograbiono ją na znaczne sumy ze spadku po wuju. Wszystkie te opłakane wydarzenia odbiły się na szczęśliwych planach przyszłości: i oto wciąż jesteśmy jak ptaki na gałęzi i ja jestem wciąż tylko gościem, bardzo kochanym, bardzo mile widzianym gościem w Wierzchowni.
Jeszcze raz bądź zdrowa. Tysiączne serdeczności synowskie, a zwłaszcza tysiączne dzięki za wszystkie starania i trudy dla mnie.
Błagam cię, jak najmniej opuszczaj dom przy ulicy Fortunée, bo Franciszek wprawdzie jest wierny i poczciwy, ale nie jest zbyt rozgarnięty i może narobić wiele głupstw.