Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

ściach, o czwartej. Za Cesarstwa, jadało się tam o drugiej w południe, jak niegdyś; ale zato wieczerzało się! Jedną z przyjemności, które panna Cormon odczuwała najżywiej (przyjemność niewinna, ale bezwątpienia płynąca z egoizmu) polegała na niewymownem zadowoleniu, jakie jej sprawiało ubrać się jak pani domu przyjmująca gości. Skoro się tak znalazła pod bronią, wślizgał się w mroki jej serca promyk nadziei; jakiś głos szeptał jej, że natura nie wyposażyła jej tak obficie na próżno, i że zjawi się jakiś przedsiębiorczy mężczyzna. Pragnienie jej odświeżało się tak jak ona wyświeżyła swoje ciało; oglądała siebie samą w swej grubej powłoce z odcieniem upojenia; zadowolenie to trwało jeszcze w chwili, gdy schodziła aby groźnym rzutem oka objąć salon, gabinet i buduar. Przechadzała się z naiwnem zadowoleniem bogacza, który myśli wciąż o tem że jest bogaty i że nigdy nie będzie mu zbywało na niczem. Oglądała swoje wiekuiste meble, starożytności, laki; powiadała sobie, że tak ładne rzeczy domagają się gospodarza. Napodziwiawszy się jadalni, wypełnionej owalnym stołem, na którym rozpościerał się śnieżny obrus zdobny dwoma dziesiątkami nakryć umieszczonych w równych odstępach; sprawdziwszy szwadron butelek, które wybrała i które jaśniały czcigodnemi etykietkami; sprawdziwszy drobiazgowo nazwiska wypisane na małych karteczkach drżącą ręką księdza — jedyne zadanie z jakiego wywiązywał się w gospodarstwie, i które dawało przyczynę do poważnych dyskusyj nad miejscem każdego biesiadnika — panna Cormon udawała się, w pełnym rynsztun-