Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

ku, do wuja. W tej chwili, w najładniejszym momencie dnia, staruszek przechadzał się po terasie nad Błyszczącą, słuchając szczebiotu ptaków igrających wśród drzew bez obawy myśliwych lub dzieci. W tych chwilach oczekiwania stara panna zadawała zawsze wujowi jakieś dzikie pytanie, aby wciągnąć poczciwego staruszka w dyskusyę któraby go mogła rozerwać. Oto dlaczego, szczegół ten bowiem dopełni charakteru przezacnej pannicy.
Panna Cormon uważała za jeden ze swoich obowiązków mówić; nie iżby była gadatliwa, miała na nieszczęście zbyt mało myśli i zbyt mało gotowych zdań aby móc rozprawiać; ale sądziła, iż spełnia w ten sposób jeden z obowiązków społecznych zaleconych przez religię, która nakazuje nam być miłym bliźniemu. Obowiązek ten kosztował ją tyle, iż poradziła się swego spowiednika, księdza Couturier, co do tego punktu godziwej i dozwolonej uprzejmości. Mimo pokornej uwagi penitentki, która zwierzyła mu mozół wewnętrznej pracy jaką musiał podejmować jej umysł aby znaleźć coś do powiedzenia, stary ksiądz, nieubłagany w pojmowaniu obowiązków, odczytał jej cały ustęp ze św. Franciszka Salezego o obowiązkach światowej kobiety, o przystojnej wesołości pobożnych chrześcijanek, które winny zachować surowość dla samych siebie, być miłe u siebie w domu i starać się aby bliźni się nie znudził. Tak przeniknięta swymi obowiązkami i chcąc za wszelką cenę być posłuszną spowiednikowi który zalecił jej wieść uprzejme rozmowy, biedna dziewczyna pociła się w swoim gorsecie kiedy widziała że rozmowa