Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dzieńdobry pani, mówiła Joasia do pani Granson, która dbała o względy służącej, panienka myślała o pani, będzie dla pani ryba.
Co się tyczy kawalera de Valois, ten mówił do Marysi lekkim tonem wielkiego pana który się spoufala:
— I cóż, droga mistrzyni, której dałbym krzyż Legii honorowej, czy mamy dziś coś na coby się trzeba zachować?
— Ale tak, proszę pana: zając z Prébaudet: ważył czternaście funtów! fiu! fiu!
— Poczciwa dziewczyna! powiadał Kawaler, klepiąc Joasię pontyfikalnie po twarzy. Hoho, czternaście funtów!
Du Bousquier nie był proszony. Panna Cormon, wierna wspomnianemu systemowi, trzymała zdala tego pięćdziesięciolatka, który budził w niej niewytłómaczone uczucia tkwiące w najgłębszych zaułkach jej serca. Mimo że go odrzuciła, niekiedy żałowała tego; miała zarazem jakgdyby przeczucie że zań wyjdzie i jakiś strach który bronił jej pragnąć tego małżeństwa. Dusza jej, drażniona temi myślami, była pełna du Bousquiera. Nie przyznając tego przed sobą, była pod urokiem herkulesowych kształtów republikanina. Nie zdając sobie sprawy ze sprzeczności istniejących w pannie Cormon, pani Granson i kawaler de Valois podchwycili wszakże naiwne spojrzenia rzucane z pod oka; spojrzenia dość wymowne, aby oboje silili się zniweczyć raz już zawiedzione nadzieje ex-liweranta, nadzieje które niewątpliwie zachował. Dwaj goście, którym funkcye ich starczyły za usprawiedliwienie, spaź-