Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/119

Ta strona została uwierzytelniona.

już widzieć przyczyny. Rozalko, jesteś prezesową Ochrony Matek, trzeba wspomóc tę biedną dziewczynę, której niełatwo będzie wydać się za mąż.
— Biedne dziecko! rzekła panna Cormon.
— Myślicie państwo, że du Bousquier się z nią ożeni? spytał prezydent trybunału.
— Gdyby był uczciwym człowiekiem, powinienby, rzekła pani Granson; ale doprawdy, mój pies żyje bardziej obyczajnie...
— Azorek też jest wielkim dostawcą, rzekł z dowcipną miną archiwarjusz.
Przy deserze, wciąż jeszcze była mowa o panu du Bousquier, który dostarczył tematu do tysiącznych konceptów podlanych dobrem winem.
— Cyt! rzekł archiwarjusz, słyszę odgłos butów du Bousquiera: coś niby skrzypienie kołyski.
Prawie zawsze się zdarza, że pacjent nie ma pojęcia o plotkach obiegających na jego rachunek; całe miasto zajmuje się nim, spotwarza go, lub obnosi na językach; o ile nie ma przyjaciół, nie dowie się o niczem. Otóż niewinny du Bousquier, du Bousquier który pragnął być winnym i życzył sobie aby Zuzanna mówiła prawdę, du Bousquier trwał w świętej nieświadomości; nikt mu nie wspomniał o rewelacjach Zuzi, każdy zresztą uważałby za niewłaściwe zadawać mu jakieś pytania w sprawie będącej z rzędu tych w których interesowany bywa zmuszony do milczenia. Du Bousquier ukazał się tedy z dość drażniącą i nadętą miną, w chwili gdy towarzystwo przeszło na kawę do salonu, gdzie zjawiło się już kilkoro wieczornych gości. Panna Cormon,