Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

pod wpływem jakiegoś wstydu, nie śmiała patrzeć na straszliwego uwodziciela; chwyciła się Atanazego, którego jęła moralizować wyplatając mu najdziksze komunały rojalistyczno-polityczne i religijno-moralne. Nie posiadając, jak kawaler de Valois, książęcej tabakierki aby móc się otrzepnąć z tego tuszu bredni, biedny poeta słuchał z ogłupiałą miną tej którą ubóstwiał, spoglądając na jej potworny biust, który zachowywał zupełny spokój, właściwy wielkim masom. Żądze rodziły w nim jakby pijaństwo, które zmieniało cienki głosik starej panny w słodki szmer, a jej płaskie wywody w bystre argumenty.
Miłość jest fałszerzem, który zmienia nieustannie grosze w luidory i który też często robi ze swoich luidorów groszaki.
— I cóż! panie Atanazy, przyrzeka mi pan?
Zdanie to obiło się o uszy szczęśliwego młodzieńca nakształt owych hałasów które nagle budzą ze snu.
— Co, pani? odparł.
Panna Cormon wstała nagle spoglądając na du Bousquiera, podobnego w tej chwili do owego grubego bożka z bajki, którego Republika wyobraziła na swoich talarach; podeszła do pani Granson i szepnęła jej do ucha:
— Moja droga, twój syn to idjota! Liceum go zgubiło, rzekła przypominając sobie nacisk, z jakim kawaler de Valois mówił o złem wychowaniu w liceach.
Cóż za grom! Nie wiedząc o tem, biedny Atanazy miał sposobność rzucić zarzewie na palny materjał nagromadzony w sercu starej panny; gdyby jej był słuchał, byłby mógł jej objawić swą miłość; w podniece-