Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

nie jestem prezesową Ochrony Matek? Zaraz ci przyniosę dla niej dziesięć talarów.
— Dziesięć talarów! wykrzyknęła pani Granson. Nigdy nie dawałaś tyle.
— Moja droga, to takie naturalne mieć dzieci!
To niemoralne zdanie wydarte z głębi serca zdumiało skarbniczkę Ochrony Matek. Du Bousquier wyraźnie urósł w pojęciu panny Cormon.
— Doprawdy, rzekła pani Granson, du Bousquier jest nietylko potworem ale i nikczemnikiem. Kiedy się skrzywdziło kogoś, czyż nie powinno się tego wynagrodzić? Czyż raczej nie jego rzeczą byłoby wspomóc tę małą, która, razem wziąwszy, wydaje mi się wielkie ladaco, mogła bowiem znaleźć w Alençon coś lepszego niż tego cynika du Bousquier! Trzeba być bardzo zepsutą aby sobie wybrać jego.
— Cynik! Uczysz się od syna, moja droga, jakichś słów łacińskich zupełnie niezrozumiałych. Oczywiście, nie mam zamiaru usprawiedliwiać pana du Bousquier; ale wytłómacz mi, w czem kobieta jest zepsuta że woli jednego mężczyznę od drugiego?
— Droga kuzynko, gdybyś wyszła za Atanazego, byłoby to bardzo naturalne; jest młody, przystojny, pełen przyszłości, będzie chlubą miasta: ot, conajwyżej, wszyscy pomyśleliby że wzięłaś tak młodego męża aby być bardzo szczęśliwą; złe języki powiedziałyby że zrobiłaś sobie zapas szczęścia aby ci go nigdy nie brakło; znalazłyby się zawistne kobiety, któreby cię winiły o rozpustę; ale coby ci to szkodziło? znalazłabyś dobrą i rzetelną miłość. Jeżeli Atanazy wydaje ci się przy-