głupkiem, to dlatego że za wiele myśli: ostateczności się stykają. To pewna, że on żyje jak piętnastoletnia dziewczyna; on nie tarzał się w brudach Paryża!... Otóż, podstaw inne terminy, jak mawiał mój biedny nieboszczyk: toż samo du Bousquier w stosunku do Zuzanny. Ciebieby spotwarzono, ale co do du Bousquiera to święta prawda. Rozumiesz?
— Tyle, cobyś mówiła do mnie po turecku, rzekła panna Cormon, która otwierała szeroko oczy napinając wszystkie władze swej inteligencji.
— A więc, kuzynko, skoro trzeba kłaść kropki nad i, Zuzanna nie może kochać du Bousquiera. A jeżeli serce nie gra w tej sprawie żadnej roli...
— Ależ, kuzynko, czemże się kocha, jeżeli nie sercem?
Tu, pani Granson powiedziała sobie w duchu to co pomyślał kawaler de Valois:
— To biedactwo jest doprawdy za głupie, to przechodzi dozwoloną miarę! — Drogie dziecko, odparła głośno, zdaje mi się, że dzieci nie rodzą się jedynie duchem.
— Ależ owszem, moja droga, wszak Najświętsza Panna...
— Ależ, moja droga, du Bousquier nie jest Duchem Świętym!
— To prawda, odparła stara panna, to mężczyzna! mężczyzna, który wygląda natyle niebezpiecznie, iż przyjaciele namawiają go do małżeństwa.
— Możesz, kuzynko, osiągnąć ten rezultat...
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.