przeczytawszy pierwsze zdanie, niech Jacenty zaprzęga Penelopę! — Zakrzątaj się, moje dziecko, żeby wszystko zapakować w pół godziny, rzekła do Joasi. Wracamy do miasta...
— Jacenty! krzyknęła Joasia, podniecona wyrazem twarzy panny Cormon.
Jacenty, wyuczony przez Joasię, przybył z oświadczeniem:
— Ale, proszę pani, Penelopa je owies.
— Co mnie to obchodzi? ja chcę zaraz jechać.
— Ale, proszę pani, będzie deszcz.
— No więc zmokniemy.
— Dom się pali! mruknęła Joasia, urażona milczeniem jakie zachowała pani kończąc list, czytając go i odczytując znowu.
— Niech pani choć dokończy kawy, niech się pani nie gorącuje! Niech pani spojrzy jaka pani czerwona.
— Czerwona jestem, Joasiu! rzekła stając przed lustrem, którego zniszczona polewa odbiła obraz jej podwójnie zmienionych rysów. — Mój Boże, pomyślała panna Cormon, gotowam być brzydka! — Słuchaj, Joasiu, słuchaj moje dziecko, ubierz mnie. Chcę być gotowa, nim Jacenty zaprzęże Penelopę. Jeżeli nie możesz dać sobie rady z tobołami, raczej zostawię je tutaj, niż żebym miała stracić bodaj minutę.
Jeżeliście dobrze pojęli stopień monomanji, do jakiej chęć wyjścia za mąż doprowadziła pannę Cormon, podzielicie jej wzruszenie. Zacny wuj oznajmiał siostrzenicy, że p. de Troisville, były wojskowy w służbie
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.