Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

ciło samo, wjechało w bramę, zakręciło w dziedzińcu w ten sposób aby nie uszkodzić klombu. Jacenty ujął ją za cugle i przyprowadził karjolkę przed ganek.
— Marysiu! krzyknęła panna Cormon.
— Co, panienko! rzekła Marysia zajęta zamykaniem bramy.
— Ten pan nie przyjechał?
— Nie, panienko.
— A wuj?
— Jest w kościele, panienko.
Jacenty i Joasia stali w tej chwili na pierwszym stopniu i wyciągali ręce aby pomóc swej pani, która wysiadła z karjolki i wspięła się na drążek czepiając się firanek. Panna Cormon rzuciła się w ich ramiona, od dwóch lat bowiem nie miała odwagi posługiwać się żelaznym stopniem przymocowanym do drążka zapomocą przerażającego mechanizmu.
Kiedy panna Cormon znalazła się na ganku, objęła dziedziniec zadowolonym wzrokiem.
— No, Marysiu, zostaw tę bramę i chodź tutaj.
— Koszula się pali, mruknął Jacenty do Marysi, kiedy dziewczyna mijała karjolkę.
— Słuchaj-no dziecko, co masz w domu? rzekła panna Cormon siadając na ławeczce w długim przedpokoju w pozie osoby wyczerpanej.
Nicz nie mam, proszę pani, odparła Marysia biorąc się pod boki. Panienka wie, że, w czasie jej nieobecności, jegomość zawsze jest gdzieś na obiedzie poza domem; ot, wczoraj chodziłam po niego do panny Armandy.