Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzież on jest?
— Jegomość? Jest w kościele, wróci aż o trzeciej.
— Ten wuj nie myśli o niczem! Czy nie powinien był ci przypomnieć, abyś poszła na targ? Leć, Marysiu; nie wyrzucaj pieniędzy, ale nie oszczędzaj nic, weź wszystko co znajdziesz ładnego, dobrego, delikatnego. Idż na pocztę dowiedzieć się w jaki sposób możnaby sprowadzić pasztety. Postaraj się o raki. Która godzina?
— Za kwadransz dziewiąta.
— Jezus Marja, Marysiu, nie trać czasu na gadaninę! Osoba, której spodziewa się wuj, może przybyć w każdej chwili; gdyby trzeba było podać śniadanie, ładniebyśmy wyglądały!
Marysia obróciła się w stronę spoconej Penelopy i spojrzała na Jacentego z miną która mówiła: „Tym razem panienka wystruga sobie męża“.
— Teraz my, Joasiu, rzekła stara panna; trzeba przygotować łóżko dla pana de Troisville.
Z jakiemż upojeniem były wyrzeczone te słowa! Łóżko dla pana de Troisville (wymawiaj Tréville), ileż myśli w tem jednem słowie! Stara panna pławiła się w nadziei.
— Każe panienka posłać w zielonym pokoju?
— W pokoju Jego Eminencji? Nie; za blisko mojego, rzekła pana Cormon. To dobre dla biskupa, który jest święty człowiek.
— Niech mu panienka odda pokój wuja.
— Jest taki pusty, że nie wypada mu go dawać.
— Ano coż! w takim razie niech panienka, raz