kami zamieszkałemi po drzewach aby uzyskać od nich najpiękniejsze trele. Wreszcie, około czwartej, w chwili gdy ksiądz de Sponde wracał, gdy pannica myślała że napróżno wydobyła najpowabniejszą zastawę, przygotowała najwykwintniejszy obiadek, trzask z bicza rozległ się na Val-Noble.
— To on! rzekła w duchu, ugodzona tym biczem w serce.
W istocie, oznajmiona tyloma plotkami, kolaska pocztowa mieszcząca jednego mężczyznę sprawiła tak wielkie wrażenie kiedy przebyła ulicę św. Błażeja i skręciła koło Alei, że kilku malców i parę dorosłych osób udało się za nią, aby przystanąć koło bramy i ujrzeć jak wjeżdża. Jacenty, który wietrzył i własne małżeństwo, usłyszał trzask z bicza na ulicy św. Błażeja, i otworzył bramę naoścież. Pocztylion, znajomy Jacentego, wziął sobie za punkt honoru aby dobrze zakręcić i zatrzymał się przed samym gankiem. Co do pocztyliona, domyślacie się że odjechał solennie napojony przez Jacentego. Ksiądz wyszedł naprzeciw gościa, którego powóz opróżniono z istnym pośpiechem złodziei mających niewiele czasu. Powóz zatoczono do wozowni, zamknięto bramę, i za kilka minut nie było już śladów przybycia pana de Troisville. Nigdy dwa ciała chemiczne nie połączyły się z taką chyżością, z jaką dom panny Cormon wchłonął wicehrabiego de Troisville. Pannica, której serce biło jak u jaszczurki schwytanej przez pasterza, wytrwała heroicznie w swojej berżerce, przy kominku. Joasia otworzyła drzwi
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/140
Ta strona została uwierzytelniona.