i wicehrabia de Troisville, poprzedzając księdza de Sponde, ukazał się oczom starej panny.
— Rozalko, oto wicehrabia de Troisville, wnuk mego szkolnego kolegi. — Panie de Troisville, oto moja siostrzenica, panna Cormon.
— Poczciwy wujaszek, jak on dobrze stawia kwestję! pomyślała Róża Marja Wiktorja.
Wicehrabia de Troisville był to, aby go odmalować w dwóch słowach, du Bousquier-szlachcic. Istniała między nimi cała różnica, jaka dzieli typ pospolity od typu szlachetnego. Gdyby się tam znaleźli obaj razem, niepodobna byłoby najzawziętszemu liberałowi zaprzeczyć istnienia arystokracji. U wicehrabiego siła posiadała cały wykwint elegancji; w postaci jego widniało dostojeństwo i godność; miał niebieskie oczy, czarne włosy, oliwkową cerę; mógł mieć najwyżej czterdzieści sześć lat. Rzekłby ktoś, piękny Hiszpan zakonserwowany w lodach Rosji. Wzięcie, chód, poza, wszystko znamionowało dyplomatę, otartego w całej Europie. Ubrany był po podróżnemu. P. de Troisville wydawał się zmęczony; ksiądz ofiarował się zaprowadzić go do pokoju, który dlań był przeznaczony, i zdumiał się, kiedy siostrzenica otworzyła buduar przerobiony na sypialnię. Panna Cormon i jej wuj pozwolili tedy szlachetnemu gościowi rozgospodarować się przy pomocy Jacentego, który przyniósł wicehrabiemu wszystko czego mógł potrzebować. Ksiądz de Sponde i jego siostrzenica poszli się przejść nad rzeczkę, zanim p. de Troisville dokończy tualety. Mimo że ksiądz de Sponde był, osobliwym trafem, bardziej roztargniony niż
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.