wrocie i przyjdą mnie odwiedzić. Mamy kawalera de Valois, pana z dawnego Dworu, człowieka pełnego dowcipu i smaku; dalej margrabiego d‘Esgrignon i pannę Armandę, jego siostrę (ugryzła się w język i opamiętała się): osoba bardzo niepospolita w swoim rodzaju, dodała. Nie chciała wyjść za mąż, aby zostawić cały majątek bratu i bratankowi.
— Ach, tak rzekł wicehrabia, tak, d‘Esgrignonowie, przypominam ich sobie.
— Alençon jest bardzo wesołe, ciągnęła stara panna, raz rozpędzona. Bawią się tu wiele, generalny poborca daje bale, prefekt jest bardzo sympatyczny, ksiądz biskup zaszczyca nas czasami swoją wizytą...
— Ba, odparł z uśmiechem wicehrabia, dobrze tedy uczyniłem, że zapragnąłem tu wrócić, jak zając, aby umrzeć w legowisku.
— I ja także, rzekła stara panna, jestem jak zając, umieram gdzie się przywiążę.
Wicehrabia wziął to tak osobliwie przekształcone przysłowie za żart i uśmiechnął się.
— A, mówiła sobie stara panna, wszystko idzie dobrze, ten mnie rozumie!
Rozmowa potoczyła się ogólnikami. Mocą jednej z owych tajemniczych potęg, nieznanych, nieokreślonych, pod naporem swego pragnienia aby się okazać miłą, panna Cormon odnajdywała w mózgu wszystkie zwroty kawalera de Valois. Było to jak w pojedynku, gdzie zdaje się że sam djabeł kieruje lufą pistoletu. Nigdy nie wzięto lepiej przeciwnika na cel. Wicehrabia de Troisville był człowiekiem zbyt wykwintnym
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.