Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

mi pani wyświadcza i którą chowałem w tajemnicy przeszło od pół roku. Pobieramy się za kilka dni, kontrakt już sporządzony, podpisujemy go jutro. Pojmujesz, Kawalerze, że dom mój przy ulicy du Cygne będzie mi zbyteczny. Szukałem dyskretnie nabywców, i ksiądz de Sponde, który wiedział o tem, naraił mi oczywiście pana de Troisville.
To grube kłamstwo miało taki pozór prawdy, że Kawaler się złapał. Mój drogi Kawalerze było niby ów odwet, jaki Piotr Wielki wziął na Karolu XII pod Połtawą za wszystkie swoje poprzednie klęski. Du Bousquier mścił się rozkosznie za tysiąc szpileczek które zniósł w milczeniu, ale, w swoim tryumfie, uczynił gest młodzieńca, przeciągnął sobie rękę po fałszywym czubie i... zerwał go.
— Winszuję z serca obojgu państwu, rzekł Kawaler ze słodką miną, i życzę abyście skończyli tak jak w bajce o wróżkach: Byli bardzo szczęśliwi i mieli du-żo DZIECI!
I kręcił w palcach niuch tabaki.
— Ale, drogi panie, pan zapomina, że masz fałszywy czub, dodał drwiąco.
Du Bousquier zarumienił się, miał czub o dziesięć cali od czaszki. Panna Cormon podniosła oczy, ujrzała nagą czaszkę i spuściła oczy wstydliwie. Du Bousquier objął Kawalera najbardziej jadowitem spojrzeniem, jakie kiedykolwiek ropucha zwróciła na swą ofiarę.
— Ścierwa arystokraci którzyście mną wzgardzili, ja was jeszcze zmiażdżę kiedyś! pomyślał.