Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

Kawaler de Valois sądził, iż odzyskał wszelkie przewagi. Ale panna Cormon nie była osobą zdolną pojąć związków jakimi Kawaler kojarzył swoje życzenie z fałszywym czubem, gdyby zresztą pojęła, ręka jej nie należała już do niej. Pan de Valois zrozumiał, że wszystko stracone. Poczciwa istota, widząc że obaj mężczyźni nic nie mówią, próbowała ich zająć.
— Zróbcie sobie panowie pikietę, rzekła bez cienia złośliwej intencji.
Du Bousquier uśmiechnął się i poszedł, jako przyszły pan domu, przyrządzić stolik do pikiety. Kawaler de Valois, czy to że stracił głowę, czy że chciał zostać aby śledzić przyczyny swej klęski i znaleźć na nią lekarstwo, poddał się niby baran którego wiodą do rzeźni. Otrzymał najgwałtowniejszy cios maczugą jaki może dosięgnąć mężczyznę; nic dziwnego że szlachcic był jak ogłuszony. Niebawem zacny ksiądz de Sponde wrócił z wicehrabią. Natychmiast panna Cormon wstała, pobiegła do przedpokoju, wzięła wuja na stronę i zwierzyła mu do ucha swoje postanowienie. Słysząc że dom przy ulicy du Cygne nadałby się panu de Troisville, poprosiła swego przyszłego, aby jej oddał przysługę mówiąc iż wuj wiedział że jest do sprzedania. Nie śmiała powierzyć tego kłamstwa wujowi, z obawy jego dystrakcji. Kłamstwo powiodło się lepiej, niż gdyby to był cnotliwy uczynek. W ciągu wieczora, całe Alençon dowiedziało się o wielkiej nowinie. Od czterech dni miasto było poruszone, jak w owych nieszczęsnych dniach roku 1814 i 1815. Jedni śmiali się, drudzy wierzyli w to małżeństwo, jedni ganili je, dru-