Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

łośniejszego, Atanazy bowiem rychło utonął w niepamięci społeczeństwa, które chce i powinno szybko zapominać zmarłych. Biedny kawaler de Valois umarł za życia, zabijał się co rano przez czternaście lat. W trzy miesiące po ślubie du Bousquiera, towarzystwo zauważyło, nie bez zdumienia, że bielizna Kawalera rudzieje, a on sam bywa niedbale uczesany. Kawaler de Valois rozczochrany przestał istnieć! Kilka zębów z kości słoniowej pierzchło; i nigdy badacze serca ludzkiego nie mogli odkryć, do jakiego ciała należały, czy były z legii cudzoziemskiej czy swojego chowu, roślinne lub zwierzęce, czy wiek wydarł je Kawalerowi, czy też zapomniał ich w jakiej szufladzie. Krawatka skręciła się, jakby zobojętniała na elegancję. Murzyńskie główki zbrukały się i przybladły. Zmarszczki na twarzy zmięły się, zczerniały, skóra stała się pergaminowa. Zaniedbane paznogcie znaczyły się czarną obwódką. Na kamizelce ukazały się, podobne jesiennym liściom, ślady z zatabaczonego nosa. Wata w uszach rzadko bywała zmieniana. Smutek osiadł na tem czole i udzielił zmarszczkom swoich żółtawych tonów. Słowem, tak uczenie powściągana ruina zarysowała tę piękną budowlę, świadcząc jak potężnie oddziaływuje dusza na ciało, skoro ten gładysz, Kawaler, pierwszy kochanek, umarł, gdy mu zabrakło nadziei. Aż dotąd, nos Kawalera posiadał kształt ujmujący; nigdy nie spadła zeń mokra czarna pastylka ani kropla ambry; ale nos Kawalera ubabrany tabaką sypiącą się z nozdrzy i splugawiony wydzielinami, które korzystały z rynny pomieszczonej w środku górnej wargi; ten nos, który nie dbał już