mię swej wiedzy, pojednać wikarego św. Leonarda z proboszczem parafji i dopiął celu. Żona jego sądziła iż spełnia dzieło pokoju, tam gdzie, wedle nieugiętego księdza de Sponde, była zdrada. Ksiądz de Sponde ujrzał się odosobnionym w swej wierze. Biskup odwiedził dom du Bousquiera i zdawał się rad z zakończenia tej walki. Cnoty księdza Franciszka zwyciężyły wszystko, z wyjątkiem rzymskiego katolika, zdolnego wykrzyknąć z Corneillem:
Ksiądz de Sponde umarł, skoro zginęła prawowierność w djecezji.
W roku 1819 spadek po księdzu de Sponde powiększył dochody z majątków pani du Bousquier do wysokości dwudziestu pięciu tysięcy, nie licząc Prébaudet ani domu w Val-Noble. W tej to epoce du Bousquier zwrócił żonie oszczędności które mu powierzyła; skłonił ją aby za nie nabyła majątek przylegający do Prébaudet, i uczynił w ten sposób posiadłość tę jedną z największych w departamencie, gdyż dobra po księdzu również przylegały do Prébaudet. Nikt nie znał sumy osobistego majątku du Bousquiera, obracał kapitałami przez Kellerów w Paryżu, dokąd jeździł cztery razy rocznie. Ale w tej epoce uchodził za najbogatszego człowieka w okolicy. Ten zręczny człowiek, wiekuisty kandydat liberałów, któremu brakło stale siedmiu czy ośmiu głosów we wszystkich kampanjach wyborczych stoczonych za Restauracji, ostentacyjnie odsuwał liberałów chcąc przejść jako rojalista ministerjalny, ale, mimo poparcia kongregacji i sądownictwa, nie mógł ni-