wali jego pochwały ustami swoich żon. Starą pannę szpikowano temi okrutnemi słówkami:
— Szczęśliwa jesteś, moja droga, żeś wyszła za zdolnego człowieka; nie grozi ci los kobiet, które wyszły za ludzi bez energii, niezdolnych zarządzać ich majątkiem, wychować dzieci.
— Twój mąż uczynił cię królową okolicy, moje dziecko. Taki człowiek nie zostawi cię nigdy w kłopocie! Wodzi na pasku całe Alençon.
— Ale jabym wolała, mówiła biedna kobieta, aby on sobie zadawał mniej trudu dla ogółu, a żeby...
— Bardzo jest pani wymagająca, pani du Bousquier, wszystkie kobiety zazdroszczą pani męża.
Nie zrozumiana przez świat, który zaczynał być przeciw niej, chrześcijanka ta znalazła w zaciszu domowem obszerne pole do rozwinięcia swych cnót. Żyła we łzach, a wciąż ukazywała światu twarz pogodną. Czyż dla pobożnej duszy nie była zbrodnią myśl, która jej wciąż dzióbała serce: „Kochałam kawalera de Valois, a jestem żoną du Bousquiera!“ Miłość Atanazego również stawiała przed nią w formie wyrzutu i prześladowała ją we śnie. Śmierć wuja, którego zgryzoty wyszły na jaw, tem bardziej zagoryczyła jej życie; wciąż myślała o bólu, jakiego wuj jej musiał doznawać, widząc zmianę politycznych i religijnych zasad w domu Cormon. Często nieszczęście spada z chyżością pioruna, jak u pani Granson; ale u starej panny rozpostarło się ono niby kropla oliwy, która nim spłynie z materji, przepoi ją wprzódy zwolna.
Strona:PL Balzac - Stara panna.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.